16 lipca 2014

Tris i Cztery. #Niezgodna

Wyrwałam się z dusznej i ciemnej sypialni na trening. Było późno, wszyscy spali, a ja chwyciłam worek z kąta pokoju i wyszłam. Dostałam się na salę treningową, zapaliłam jedną żarówkę, zawiesiłam czerwony worek, rozgrzałam nadgarstki, ustawiłam swoje ciało w pozycji atakującej i zaczęłam z całej siły uderzać w worek. Starałam się, aby moje ciosy wychodziły z biodra. Kręgosłup miałam prosty, brzuch wciągnięty a barki trzymałam sztywno. Każdy cios synchronizował się z moim głośnym wydechem. Raz, wydech. Dwa, wydech. Kiedy moje ciało pokryło się warstewką potu, a jasne włosy związane w kucyka stały się wilgotne do pomieszczenia wszedł Cztery. Miał na sobie ciemne jeansy i czarną, dopasowaną koszulkę. Tuż przy karku widać było czarne linie – niewielki procent tatuażu jaki zdobił jego rozbudowane plecy. Spojrzałam na niego ale zignorowałam. Nie miałam zamiaru się dekoncentrować. Przeciągnęłam się mocno aby rozluźnić spięte mięśnie. Ustawiłam się i znów zaczęłam zadawać ciosy. Wylewałam z siebie cały strach, całą złość, wszystkie obawy. Wkładałam w to ogrom siły – nie tylko fizycznej. Po jakimś czasie zaczęły krwawić mi kłykcie. Nie przejęłam się tym, uderzyłam znów – tym razem worek nie zakołysał się. Odeszłam krok i spojrzałam w bok. Cztery stał i z lekceważącym uśmieszkiem trzymał worek.
- Dlaczego mi przeszkadzasz? – zapytałam lekko zdyszana.
- Nie przeszkadzam, tylko trzymam worek. Poza tym, krwawią ci kłykcie. Powinnaś już przestać. – zerknął na moje dłonie, sine i spuchnięte.
- Nie uważam, bym powinna skończyć akurat teraz. Wciąż jestem poniżej linii w tabeli. Nie zamierzam zostać bezfrakcyjną albo martwą.
- Więc uderzaj mocniej, trzymaj luźniej ciało i skupiaj się bardziej. Musisz poprawić celność.
Podszedł do mnie, złapał za biodra, przekręcił je lekko w prawo.
- Widzisz? Teraz twoje ciosy będą mocniejsze.- Złapał mnie za barki i nacisnął na nie. – Musisz trzymać równowagę.
Położył dłoń na moim brzuchu i docisnął ją jakby miał wypompować ze mnie całe powietrze. Kazał mi spiąć mięśnie. Jego dłoń powędrowała na plecy. Lekko przesunął ją od karku aż do nerek.
- Musisz stać prosto – powiedział cicho.
Od razu pomyślałam, jak śmiesznie musiałam wyglądać gdy biłam się z workiem. Całe moje ustawienie było błędne, a skupienie marne. Niemniej, zaskoczyła mnie sama obecność Cztery. Nie zapytałam go, co robi w środku nocy na sali treningowej  i chyba nie miałam na to ochoty.
Cztery odsunął się ode mnie gdy zauważył brak mojej rekacji. Spojrzał na mnie, a w jego ciemnych, błękitnych oczach zauważyć można było pewien rodzaj rozczarowania i zmieszania jednocześnie.
- Dziękuję za pomoc. – kiwnęłam lekko głową i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jesteś szybka, powinnaś to wykorzystać – powiedział, nachylając się do mnie. Był tak blisko, że mogłam zauważyć, że niedokładnie się ogolił. Mogłam podziwiać jego kształtne usta, mocno zarysowaną linię szczęki i uwydatnione kości policzkowe. Całkiem nieświadomie dotknęłam dłonią jego brody, potem policzka, karku, szczęki. Przysunął się bliżej i oparł swoje czoło o moje.
- Tris… - wyszeptał cicho, gdy moje palce błądziły po jego twarzy, szyi i barkach.
Nie stał bez ruchu. Objął mnie w talii, przysunął do siebie i pocałował. Jego usta były miękkie, lekko słone – pewnie trenował gdy nie zwracałam na niego uwagi – i bardzo delikatne. Wplotłam palce w jego odrastające, ciemne włosy i stanęłam na palcach. Poczułam się pewniej i zaczęłam być odważniejsza. Przysunęłam się bliżej i przez przypadek nadepnęłam na jego stopę.
- Przepraszam – burknęłam. Oblałam się rumieńcem i odsunęłam się natychmiast.
- Nie uciekaj, Tris. Jesteś w końcu Nieustraszoną. Mnie się bać nie musisz – powiedział miękko, niemal szepnął. Ton jego głosu zdradził jego intencje.
Podszedł znów, tym razem szybko. Chwycił mnie za nadgarstek i zarzucił moją rękę na jego bark. Wplótł swoje długie, chude i poranione palce w moje włosy. Całował mnie długo, z pasją. Zatraciłam się w nim. Każdy dotyk był nasączony elektrycznością, która biła od jego ciała. W pewnym momencie zacisnął palce na moich biodrach i mocno odsunął mnie od niego.
- Zgaś światło, zostaw worek. Nie wracasz do sypialni. Nie mów nic, nie bój się, zaufaj mi. – mówił szybko, jakby uciekał od ciszy, która panowała wokół nas. Kiwnęłam głową i złapałam go za rękę.
Zgasiłam światło i wyszłam z nim z sali.  Idziemy długim korytarzem, gdzieś w oddali słyszymy pijanych Nieustraszonych, którzy świetnie bawią się w jednym z barów w Jamie. Nagle skręcamy w prawo i widzę drzwi. Proste, srebrne, ciężkie drzwi z czarną klamką. Cztery naciska ją i przepuszcza mnie w drzwiach – wchodzę, ufając mu całkowicie. Cztery zatrzaskuje drzwi, zapala światło i wtedy widzę, gdzie jestem. To niewielkie mieszkanie mojego instruktora. Widzę lodówkę, blat ze zlewem , mały stół i dwa krzesła. Cztery łapie mnie za rękę i prowadzi do drugiego pomieszczenia. Widzę niewielkie, proste łóżko z białą, niezaścieloną pościelą, szafę, biurko i krzesło. Skromnie, ale bardzo przytulnie.
- Ładnie tu – mówię. Odzywam się pierwszy raz od kilkunastu minut, mój głos brzmi jakoś obco.
-  Skromnie – odpowiada.
- Ale przytulnie. Poza tym, ładnie tu pachnie. – Bo faktycznie tak jest. W pokoju unosi się zapach mocnych perfum, ciepłego powietrza i Cztery. Jego charakterystyczny, męski zapach, który każdą Nieustraszoną doprowadza do szaleństwa.
- Dzięki Tris, nie wiedziałem, że aż tak bardzo podoba ci się mój zapach. – mówi, patrząc na mnie spod gęstych brwi i uśmiecha się zachęcając do małej gry.
- Nie wiedziałam, że mam aż takie kuszące biodra – odpowiadam pewna siebie. Podoba mi się to. Wolność słowa, wyboru i czynu.
- A żebyś wiedziała, że masz. I to cholernie mi się podoba.
Podchodzi do mnie, łapie za szlufki w spodniach i przyciąga do siebie. Zaczyna składać ciche pocałunki na mojej szyi. Moje ciało przechodzi dreszcz. Łapię go za biodra i przysuwam się bliżej. Chcę być bliżej, choć jestem niesamowicie przerażona, a serce bije mi jak szalone. Jego zęby zahaczają o moje ucho, ciągnąc je lekko. Nie wytrzymuję już napięcia i staję na palcach, by go pocałować. On za to odsuwa się ode mnie, ściąga koszulkę i wtedy podchodzi. Patrzy mi w oczy i bierze moją twarz w obie dłonie. Kciukami głaszcze moje policzki, ustami muska moje wargi. Gdy moje dłonie wędrują na jego wytatuowany korpus drży i puszcza moją twarz. Wsuwa ręce pod koszulkę i błądzi po moich plecach, przyciska mnie do siebie za łopatki i delikatnie drapie przesuwając palce w dół. Pozwalam mu ściągnąć mi koszulkę.
- Cztery, ja nigdy.. – zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Tris, jeśli to za dużo, powiedz, a po prostu przestanę. Nie chcę cię zranić ani robić nic wbrew tobie.
 - Cztery, do cholery. – warknęłam.
Złapałam jego nadgarstek i pociągnęłam w kierunku łóżka. Podniósł brwi do góry i uśmiechnął się zadziornie. Nie podszedł, tylko rozpiął guzik w swoich spodniach. Wtedy znów go pocałowałam. I pozwoliłam, by jego dłonie i usta błądziły po moim ciele całą noc. Byłam z Cztery. Kochałam się z Cztery. Spędziłam noc z Cztery. Zasnęłam z Cztery. Cztery pocałował mnie rano, gdy się obudziłam.

Cholera, ja i Cztery.