3 maja 2016

Z cyklu: "Pamiętnik Hermiony". Severus Snape i Hermiona Granger, #HarryPotter

Zupełny brak kanonu. Ponadto, odważyłam się wykorzystać pomysł, który kiedyś miałam zamiar rozwinąć w cały cykl opowiadań. Jednak z moim słomianym zapałem skończyło się na tym one-shocie. Enjoy!
______________________________________________________

Ronald Weasley był najbardziej nieznośnym typem człowieka, jakiego kiedykolwiek nosiła matka Ziemia. Nie chodziło nawet, o jego bezsensowne pytania i ich niezliczoną ilość, albo o fakt, że był całkowicie niesamodzielny. Rzecz w tym, że po pierwsze, był strasznie zazdrosny - o wszystko i wszystkich, po drugie - był chorobliwie ciekawskim typem i nie dawał za wygraną dopóki nie zdobył informacji, a po trzecie, był po prostu głupi.
Kto mądry, w środku nocy, idzie przez korytarz magicznego zamku ze świecą, zamiast różdżką, jako źródło światła? Naprawdę, nie mam żalu o to, że się wywrócił, podpalił gobelin i zamiast wszystko ugasić zaczął niemiłosiernie piszczeć. Mam niesamowicie wielki żal o to, że wszystkiego się wyparł i dopiero groźne oko McGonagall było w stanie zmusić go do przyznania się.
Nie zaczęłam zastanawiać się nad sensem tej znajomości ze względu na to, że ciągle mówił o jednym i nie był w stanie zająć się sam sobą. Skłoniła mnie do tego dopiero podsłuchana rozmowa. Ronald żalił się Harry'emu, jak bardzo beznadziejny jest w eliksirach, jak bardzo Hermiona na niego wrzeszczy, jak matka go nie docenia i w ogóle jaki to świat jest okropny. Wywróciłam więc oczami, poprawiłam szatę i szybkim, zdecydowanie szybszym niż zwykle, krokiem udałam się nigdzie indziej jak do lochów właśnie. Do samej paszczy jadowitego węża. Nie mogłam znieść obecności Rona. Męczył mnie.
- Severusie, bądźże tak miły i podaj mi szklankę Ognistej, z lodem, bez wody. Weasley doprowadzi mnie niedługo do szału - kiedy tylko przekroczyłam próg jego mieszkania bez skrępowania zaczęłam mówić, jednocześnie zrzucając z siebie wierzchnią szatę.
I to, moi drodzy, był ogromny błąd. Nie, Severus nigdy mi nie żałował, nigdy nie miał pretensji ani oporów. Jednakże tamtego dnia wybrałam bardzo nieodpowiedni moment. Severus nie był sam. Niestety.
A zanim zdziwicie się, dlaczego Gryfonka z najlepszymi ocenami w Hogwarcie, mózg Złotego Trio, prefekt naczelny z nienagannymi manierami pije alkohol z nauczycielem dziewiętnaście lat starszym od niej, musicie wiedzieć, że w ostatnich miesiącach zostałam poddana torturom przez jednego ze Śmierciożerców. Crucio, dokładniej. Nie straciłam osobowości ani pamięci, ale miałam ogromne luki w świadomości. Musiałam stworzyć się na nowo, po części oczywiście. Zostało mi zamiłowanie do mugolskiego jedzenia, książek, nauki, ciszy i kotów. Jednakże Severus Snape, który został zmuszony do działań w zakresie oklumencji aby sprawdzić stan moich wspomnień (wszystko na polecenie Albusa, rzecz jasna), spędzał ze mną bardzo dużo czasu. I nie da się ukryć, że jego obecność bardzo wpłynęła na kształtowanie mojego nowego "ja". On poczęstował pierwszą lampką wina, zaproponował Ognistą, nauczył rzucać zaklęcia niewerbalne, warzyć eliksir snu, który faktycznie niwelował złe sny. Niestety, to również Snape nauczył mnie być trochę zbyt pewną siebie, w stosunku do poporzedniego stanu.
- Panno Granger, nie powinna być pani w dormitorium?
- Zapewne powinna, ale nie jest. Sprawa jest jasna, naszą rozmowę dokończymy jutro. Dobranoc.
- Wasze stosunki wydają się zbyt zażyłe... - głos McGonagall był pełen obaw, może nawet była tam odrobina złości?
- Proszę wybaczyć - wtrąciłam się - ale z profesorem Snapem nie łączy mnie nic poza koleżeńską znajomością i relacją uczeń-profesor. Proszę mi wierzyć na słowo.
Minerva spojrzała na Severusa podejrzliwie i wyszła.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i zatknęłam włosy za ucho. Podwinęłam rękawy ciemnoczerwonego sweterka i podeszłam bliżej do mężczyzny.
- Severusie, więc mogę liczyć na odrobinę nielegalnego alkoholu?
Wywrócił oczami i kilka chwil później podał mi szklankę z bursztynowym napojem.
Potem usiedliśmy, on na fotelu przy kominku, ja na sofie obok. Piliśmy powoli, milcząc i patrząc w ogień. Zastanawiałam się, czy nie straciłam prawdziwej siebie wtedy, w trakcie terapii, jak zwykł nazywać to Harry. Czy ja naprawdę jestem taka? Zadziorna, pewna siebie, otwarta i sarkastyczna. Taka jest Hermiona Granger, mugolaczka, kujonka i przyjaciółka Wybrańca?
- Nie rozczulaj się, Granger - powiedział odważnie kilka sekund po tym, jak ostatnia myśl rozpłynęła się we mgle.
- Nie rozczulam się, ja tylko myślę. Zastanawiam, analizuję. Staram się pogodzić z tym wszystkim, chociaż czasem jest trudno. Czasem przypominają mi się momenty, kiedy byłam cicha, nieśmiała i trochę zagubiona, choć zawsze pełna pomysłów. Widzę je w głowie, ale gdybym chciała z powrotem stać się taka...
- Nie staniesz się taka. Nie wrócisz do tamtego stanu - przerwał mi wpół słowa - nie dlatego, że nie chcesz, a dlatego, że to po prostu niemożliwe. Crucio zabiło w tobie te cechy. Jakby to ująć... wszczepiło w ciebie element ślizgońskiego oprawcy. Nie nienawiść, oczywiście. Mówię raczej o tym, że jako człowiek, stałaś się bardziej zimna, zdystansowana i odważniejsza, z tą różnicą, że nie jak Gryfon porywający się z motyką na słońce, ale jak prawdziwy Ślizgon, który zna swoją wartość. Głowę masz wyżej jak idziesz przez korytarz, wiecej myślisz, mniej się uczysz. Potrzebujesz samotności - nie dlatego, że jesteś młodą kobietą, która rozczula się nad swoim losem, ale dlatego, że zaczynasz myśleć jak młody naukowiec, który swoje myśli musi uporządkować. I nieskromnie mówiąc, widzę w tym swój udział. Bardzo duży, jak na mój gust. Nie znaczy to jednak, że nie posiadasz cech typowych dla ciebie. One w tobie są, tylko zdecydowanie głębiej, niż myślisz.
Nie uśmiechał sie jak to mówił, patrzył mi prosto w oczy i wiedziałam, że wierzy w to co mówi. Nie wątpił, nie kłamał, nie mówił tego, bo wypada. On po prostu chciał mi to powiedzieć.
- Przychodzisz tu, pijesz ze mną whisky, rozmawiasz i zachowujesz się jak kobieta, nie jak uczennica. I nie ma w tobie strachu. Nie ma wątpliwości. Lubisz to, Granger. Lubisz towarzystwo nauczyciela, który mógłby być twoim ojcem, który nęka twoich przyjaciół od pierwszej klasy, który zabijał i zabija. Dlaczego? - napił się odrobinę i okazał realne zainteresowanie. Prawie namacalne. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że niemal czuło się jej ciężar na barkach. Patrzył na mnie wyczekująco.
- Bo jesteś jedyną osobą, która widzi we mnie kogoś więcej niż kujonkę z Gryffindoru, Snape. Nie wiem, czy kobietę, czy mugola, czy członka Zakonu. Po prostu, kogoś więcej.
Czy trafiłam z odpowiedzią? Nie mam pojęcia. Chyba sama do końca jeszcze jej nie znałam.
- Severusie, mogę mieć do Ciebie jedną prośbę?
- Jestem beznadziejny w spełnianiu próśb, a jeśli chcesz się o tym sama przekonać, to proszę bardzo. Nie odmawiam.
- Wytłumacz mi, kogo więcej we mnie widzisz?
Minęło kilka bardzo długich minut ciszy i ogólnego napięcia. On przez cały ten czas [ptrzył gdzieś w kierunku kominka. Potem odstawił szklankę. Poprawił koszulę. Oddychał spokojnie.
- Rumienisz się, kiedy tu wchodzisz, a nawet nie zdążysz powąchać alkoholu. Patrzysz mi na dłonie i szyję. Zauważasz najmniejsze zmiany w ustawieniu mebli, a co najśmieszniejsze, nie umiesz tego ukryć. Czujesz się zdezorientowana, próbujesz wtedy złapać mój wzrok. Zawstydzasz się, kiedy mówię do ciebie po nazwisku, a w moim głosie nie ma złości. I z każdą kolejną wizytą podchodzisz do mnie bliżej, Granger. Nie pytaj, kogo ja w tobie widzę, odpowiedz, kogo ty widzisz we mnie.
- Severusie, to wcale nie tak jak myślisz.
- Jest dokładnie tak, jak myślę, Granger. I powiem Ci coś jeszcze - nie myśl, że jestem zły. Jestem po prostu zdziwiony.
Och, Snape, gdybyś miał pojęcie, dlaczego tak cholernie lubie z Tobą pić... - osunęłam się w fotelu i przymknęłam oczy. Zrobiło mi się ciepło i błogo. Wiedział, że jest dla mnie bardzo atrakcyjnym mężczyzną, a mimo to nie był zły.
- Myśl ciszej, dziewczyno. Doskonale wiem, dlaczego lubisz ze mną pić, nie wiem tylko, dlaczego masz nadzieję, że alkohol zmieni cokolwiek.
Nagle poczułam na sobie falę chłodu, która sprawiła, że natychmiast się wyprostowałam i zaczęłam zbierać do wyjścia. Wstałam z fotela i podeszłam do drzwi. Kiedy złapałam za klamkę, zaczął mówić.
- Przecież tu wrócisz, znów się uśmiechniesz, poprosisz o coś do picia, usiądziesz w fotelu i zarumienisz się kiedy spojrzę na ciebie.
- Nie bądź już aż taki okropny, proszę... - mój głos się załamał. Był cichy i wyzuty z radości. Otworzyłam drzwi.
- Widzisz, Hermiono, wciąż masz w sobie to, co myślałaś, że utraciłaś. Poza tym nie jestem okropny, nie wiesz o czym mówisz, używając takich słów. Przecież ja nie proszę, żebyś wyszła.
- Dobranoc Snape.
- Nie kładę się jeszcze, a jeśli nie odpowiada ci fotel, to na sofie zostało jeszcze dużo miejsca.
Spojrzałam na niego. Po raz pierwszy, na bladej twarzy, zobaczyłam uśmiech i niemal niewidoczne rumieńce na szczupłych policzkach.
Severus, ty paskudo, nie cierpię twoich gierek.
- Nie myśl tak głośno, Granger.
- Nie podsłuchuj, Snape.
Nie muszę wspominać, że zostałam, prawda?