Pocałował jej ramię.
Lekko, delikatnie, jak gdyby spadł płatek śniegu i rozpuścił się natychmiast.
Czuła jego włosy.
Przyjemny ciężar jego ciała spoczywał na jej plecach.
- Severusie?
- Tak?
Zadrżała na dźwięk jego głosu. Tak ciepłego, pełnego głębi, aksamitnego. Uwielbiała go słuchać. Nie ważne, czy mówił do niej, o niej czy dla niej. Najważniejsze, że wszystko co wychodziło z jego ust otulało ją ciepłą pierzyną.
- Ja nie wiem...
Zaśmiał się tylko cicho.
- Nie. Nie myśl o tym. Nie oczekuje od ciebie niczego, nie możesz tak myśleć.
Przełknęła głośno ślinę. Po tym co zrobił jej Ron, każdy dotyk był dla niej zobowiązujący. Krzyczący o rewanż. Nie dane jej było poznać uwierającego w podbrzuszu słodkiego oczekiwania. Dreszczy. Motyli. Był tylko obowiązek.
- Chcę, żebyś nauczyła się dotyku na nowo. Mówiła mi o tym, co myślisz. Jak się czujesz. Co mogę zrobić żebyś czuła się bezpiecznie.
Bezpiecznie. To słowo nigdy nie było jej obce, ale było zbyt dalekie żeby nazwać je bliskim. Severus nie należał do ciepłych osób. Był cierpliwy, uczciwy, niesamowicie inteligenty. Zabawny, błyskotliwy. Nie był jednak ciepły, romantyczny, nie umiał się poświęcić. Jednak ta kwestia, kwestia dotyku, była czymś, w co zaangażował się mocniej niż myślał, że może.
Mógł coś naprawić. Mógł naprawić k o g o ś.
- Ja... - zawahała się. Krótki moment, wystarczył jednak żeby się odsunął. Dał jej przestrzeń. - Nie, Severus. Nie odsuwaj się. Podoba mi się. Jest przyjemnie.
Uśmiechnął się lekko, mając obawy, że mogłaby zauważyć. Kiwnął tylko głową, niemo pytając o pozwolenie na kolejny krok.
Rozluźniła się.
Pierwszy raz od tygodni.
Wciąż siedząc za jej plecami dotknął jej nadgarstka, ścisnął go lekko. Poczuł jak jej głowa zaczyna opierać się o jego tors. Przesunął palcami po jej dłoni, przedramieniu. Rysował nieskomplikowane wzory na jej ręku mając nadzieję, że rozluźni się odrobinę bardziej. Kiedy jej głowa całkowicie opadła na jego obojczyk, pozwolił sobie przysunąć się odrobinę bliżej. Tak, żeby jej plecy przykleiły się do jego nagiego ciała.
- Mów do mnie. Prowadź mnie. - szepnął, bardzo nieśmiało zaczepiając jej ucho językiem.
- Bądź delikatny, tak jak teraz. Przesuwaj wolno palcami po moim ciele. Są takie ciepłe. Dotknij mojego uda, powoli. Nie zbliżaj się do kolan, proszę.
Prosiła go - mimo że nie powinna. Prosiła o nieprzekraczanie granic, o szacunek. Fala wściekłości zalała go momentalnie.
Warknął.
Bał się, że ją wystraszył.
Zamiast tego poczuł jak przysuwa się do niego.
Fala ciepła zalała ją niespodziewanie. Pojawiło się dziwne kłucie w podbrzuszu. Czoło zrosił pot. Zacisnęła nieznacznie dłonie na jego udach i jęknęła cichutko. Jego dotyk był zbawienny. Uczyli się siebie nawzajem, poznając granice, dobre i złe praktyki. Każdy skrawek poznawanego ciała obsypywany był milionem rozproszonych dotyków i delikatnymi pocałunkami.
Nie sądziła, że kiedykolwiek to jeszcze poczuje. Pożądanie.
To nie tak, że nie czuła pożądania w ogóle. Czuła je, tylko od dawna nie było to dobre uczucie. Kojarzyło się jej tylko z tym, co należy. Nie było miejsca na jej przyjemność, nasycony elektrycznością dotyk. Był pośpiech, niezręczność, czasem nawet ból. Nie wiedziała, co przeraża ją bardziej. To, że nie umiała tego przerwać, czy to że przestawało ją to obchodzić. Straszne rzeczy działy się w jej głowie, kiedy widziała rudą czuprynę opadająca na spocone czoło. Nie pamiętała, kiedy czekała na zbliżenie z ekscytacją, niecierpliwie i intensywnie. W jej pamięci za dobrze jednak wryło się uczucie skrępowania i poczucia winy, bo znów nie powiedział jej żadnego dobrego słowa.
Kiedy w jej głowie pojawiła się myśl, że chciałaby spróbować tego owocu z kimś innym, z kimś kto naprawdę ją szanuje, poczuła jak chłodne usta muskają jej szyję. Nie mogła się powstrzymać i uniosła rękę, żeby jej dłoń opadła na szczupłą twarz i spotkała się z rozpalonym policzkiem.
Przeszedł go bolesny dreszcz. Intensywność tego, co właśnie się stało sprawiło, że zabrakło mu siły na porządny oddech. Świsnął więc niekontrolowanie, marząc tylko o tym, żeby ta drobna dłoń przykleiła się do jego twarzy na zawsze.
Nie wiedziała, co się stało, czy zrobiła coś złego, czy raczej wyjątkowego. Powietrze wokół nich stało się gęste. Była pewna, że gdyby mieli w dłoniach różdżki półmrok pomieszczenia roziksrzyłby się wesoło.
- Mogę cię pocałować?
To pytanie zawisło niczym najgęstsza listopadowa mgła w chłodny poranek. Nie chciał zabijać tego, co udało im się stworzyć. Chciał pokazać jej piękno ludzkiego ciała, dać jej wspomnienia jak wygląda spełnienie. Takie, które zostawia po sobie drżące nogi, urywany oddech i rozszerzone źrenice. Spełnienie, którego słodki smak czuje się w ustach nawet kilka godzin później. Pragnął pokazać jej, że jest człowiekiem, który może na nowo pokochać dotyk, który ma prawo chcieć i pragnąć. Samo myślenie o tym było fascynujące.
- Tak - szepnęła nieśmiało.
Jeśli to drgnięcie jej głosu było chociaż czymś w rodzaju ekscytacji, to już osiągnął sukces. Pierwszego wieczoru nie pozwoliła mu nawet dotknąć policzka. Rozpłakała się, kiedy spojrzał w jej oczy, a ciało ogarnęły dreszcze i zimne poty.
Odsunął się więc od niej, złapał jej kruchą dłoń. Odwróciła się do niego i pierwsze co zobaczyła to obsydianowe oczy, duże brwi i krótkie rzęsy. Wąskie usta uśmiechające się do niej nieznacznie. Duży nos, który uważała za najpiękniejszy na świecie. Włosy zatknięte miał za ucho. Światło wielu świec padało na jego twarz i podkreślało jak pięknym jest człowiekiem.
Jedyne co liczyło się dla niego w tamtym momencie to wielkie, brązowe oczy wpatrującego się w niego. Niemal krzyczące o tym, jak bardzo mu ufa.
Dotknął jej policzka śmiało, bez zbędnego czekania. Wtuliła się w jego dłoń, a on w podziękowaniu uśmiechnął się do niej tak, jak jeszcze nigdy. Dotknął kciukiem jej ust, rozchylając je nieznacznie. Nachylił się i pozwolił jej oswoić się z sytuacją. Trwał tak nad nią kilka sekund, zawieszony we wszechświecie.
Pocałował ją.
Najpierw spokojnie, dając jej przestrzeń na podjęcie decyzji. W końcu, to wszystko było dla niej i o niej. Kiedy oddała pocałunek, przesunął dłoń na jej szyję, hacząc długimi palcami o kark. Dotknął jej włosów, nie mając pojęcia czego się spodziewać. Zaskoczyła go miękkość jej loków, nigdy nie dotykał jak przyjemnych włosów.
Złapała go za szyję, podnosząc się lekko z kolan. Chciała do niego przylgnąć i już nigdy nie czuć nic innego. Nikt nigdy nie pocałował jej w ten sposób. W jej brzuchu było stado motyli, w głowie słyszała tylko szum krwi, a po plecach spłynęła strużka potu. Była podniecona. Pierwszy raz w życiu szczerze pragnęła drugiego człowieka. Pragnęła mężczyzny, który poświęcił jej długie miesiące. Oddawał jej swoje wieczory, palił setki świec, tylko po to, żeby czuła się bezpieczniej. Otaczał ją zapachem słodkich sosen, drażnił się z nią, pozwalał zamykać się na długie godziny z książką i spędzać czas w samotności. Podsuwał pod nos herbatę i nigdy nie dodawał mleka. Wiedział, że nie przepada za tym specyfikiem. Nie był dla niej przesadnie miły i uroczy. Był z nią szczery i traktował ją z szacunkiem. Wystarczało. Obojgu.
Poczuł drżące palce na swojej szyi i mimowolnie ni to jęknął, ni to warknął. Jakie to było wspaniałe! Poczuł się najważniejszym człowiekiem na świecie. Wygrał na loterii.
- Bo... kiedy robisz tak, jak zrobiłeś przed chwilą to moje ciało reaguje - mruknęła w jego usta. Przejechała językiem po wargach, on jednak zdążył złapać go ustami.
- Granger - czasami zapominała jak ma na imię. Lubiła w nim to, że zwracał się do niej tylko po nazwisku. Mogła wtedy skupić się na byciu sobą, a nie na oczekiwaniach innych. - Podobasz mi się. Cholernie mi się podobasz.
Zszedł z pocałunkami na jej policzki, trzymając dłonie na jej szyi, czując pod palcami pulsujące tętnice. Wygięła szyję, dając nieme pozwolenie na kolejny krok. Polizał jej szyję, a dłonie zsunął na talię. W tej wielkiej koszuli wyglądała tak niewinnie. Znów mruknęła. Zacisnął dłonie na materiale, walcząc ze sobą. Tu nie chodzi o niego, to wszystko jest dla niej.
Złapała go za włosy, wciskając jego twarz w zagłębienie między szyją, a obojczykami. Jego dotyk palił, a jej się podobało. Zostawiał gorące ślady na jej skórze, pozwalając zapamiętać każdą sekundę tej nocy. Palce powędrowały na jego plecy, głaszcząc je i drapiąc na zmianę. Przycisnął ją bliżej, próbując nie oszaleć.
- Snape? Ufam ci. Wiem, że wszystko będzie dobrze.
Odsunął się od niej i spojrzał jej w oczy. Złapał twarz w dłonie i trzymał mocno. Musiała patrzeć mu w oczy, bo to co miał powiedzieć było niezwykle ważne. Prawdopodobnie najważniejsze, co kiedykolwiek jej powie.
- W każdej chwili możesz powiedzieć nie. W każdej, Granger. Zabraniam ci czuć się z tym źle. Mów mi, co ci się podoba. Każ przestać, jeśli coś będzie nie tak. Nie proś, każ mi przestać. Nigdy nie jest za późno, żeby się wycofać. Jeśli cokolwiek sprawi ci nieprzyjemność, ból, niechęć do mnie, masz mi natychmiast o tym powiedzieć. Tu chodzi o ciebie, zawsze chodziło. Dla mnie jesteś idealna. Z całym bagażem, z każdą wadą, z dziwactwami. Już nigdy nie musisz czuć obowiązku, jasne? Pozwól sobie odczuwać wszystko. Nie krępuj się. Jęcz, mrucz, krzycz, szeptaj, mów do mnie. Mamy dużo czasu, nie musisz się z niczym spieszyć.
Głos zadrżał mu tylko raz, na słowie "jęcz". Może był nudny, ale nic nie nakręcało go tak, jak kobiecy jęk. Głośny, cichy, niekontrolowany.
W odpowiedzi kiwnęła tylko głową i rozpięła do końca koszulę, którą jej dał. Zsunęła ją z ramion, pokazując po raz pierwszy to, czego tyle lat się wstydziła.
Jej dekolt opruszony był drobniutkim piegami, obojczyki wystawały zachęcająco. Jej ciało było gotowe. Biust unosił się z każdym oddechem, kusząc napiętymi sutkami. Popchnął ją lekko na łóżko. Włosy rozsypały się po pościeli, a piersi zafalowały kusząco. Przejechał paznokciami po jej udzie, drapiąc je mocniej niż chciał. Jej jednak to nie przeszkadzało. Podniosła nogę i przejechała stopą po jego łydce. Wziął w usta jej sutek, pieszcząc go ustami i językiem.
- Nie lubię tego, Snape. Dotykaj moich piersi, jednak bez strategicznego punktu. To irytujące, nie przyjemne.
Uśmiechnął się, dumny z niej. Chwycił jej pierś od dołu, przesuwając językiem między jedną a drugą. Jej ciało drgnęło, a usta rozchyliły się nieznacznie. Jedną dłoń trzymał na łóżku, druga błądziła po udach.
Nagle jej dłoń złapała jego. Czekał aż coś powie, jednak jej usta pozostały zamknięte. Przymknęła oczy ze wstydu. Wahała się kilkanaście sekund, aż w końcu położyła jego dłoń na swoim łonie. Wciąż miała na sobie bieliznę, której widocznie chciała się pozbyć.
- Chcesz? - zapytał, a w jego głosie nie dało się nie usłyszeć zadowolenia.
- Tak - odpowiedziała krótko, niemal hardo. Jakby przez kilka godzin ktoś wtłaczał w nią pewność siebie.
Zaczął całować jej brzuch, zniżając się powoli. Muskał palcami uda i drażnił kości biodrowe. Polizał je odważnie, a ona mruknęła w odpowiedzi.
- Nie chcę czekać
- Jeszcze chwila. Zapamiętaj ten moment dokładnie. To szczypanie w podbrzuszu, gorące fale zalewające ciało. Skraplający się pot, przyspieszony oddech, ekscytację, niecierpliwość, chęć pospiechu.
Nie dając jej czasu na odpowiedź zdjął z niej bieliznę i rzucił ją na podłogę. Wsunął jedną dłoń pod pośladek i ścisnął go zdecydowanie.
Dmuchnął w jej kobiecość, żeby podrażnić ją jeszcze odrobinę. Jęknęła. Głośno. Zanim ten wspaniały dźwięk umilkł, jego usta znalazły się między jej nogami.
Najpierw obdarował ją pocałunkami, potem językiem starał się spić każdą krople jej soku. Jej dłonie zaciskały się na jego włosach i pościeli na zmianę. Uda zrobiły się zimne, słabe i wiotkie. Włożył w nią palec, potem drugi. Spojrzał jej w oczy, a to co zobaczył sprawiło że chciał włożyć trzeci. Powstrzymał się jednak. Jej oczy płonęły. Czystym pożądaniem. Nigdy nie wiedział czegoś takiego. Pod rzęsami zebrały się duże łzy, a jej usta otworzyły się w niemym krzyku. Wyciągnął z niej palce, irytująco wolno. Zanim zdążyła coś powiedzieć, jego język penetrował jej wnętrze, a kciuk bawił się łechtaczką. Kilka sekund, tyle potrzebowała, żeby krzyknąć i odsunąć jego głowę od siebie. Zacisnęła mocno nogi i przewróciła się na brzuch. Jej ciało płonęło, chociaż było jej zimno.
Przykrył ją pościelą i pocałował w plecy. Jeden pocałunek, a i tak wyczuła że się uśmiecha.
- Wystarczy? - zapytał z przekąsem
- Na razie tak - odgryzła się, a zawiadiacki uśmiech wpełzł jej na usta.
- Daj znać, gdybyś chciała jeszcze, Granger.
Była przy nim bezpieczna. Bezpieczniejsza niż przy kimkolwiek innym.
- Jasne, Snape.