20 sierpnia 2014

Severus Snape i Hermiona Granger. #HarryPotter

dziś zupełnie inaczej - krótko i, mam nadzieję, zabawnie. :) przedstawiam Wam mój ulubiony pairing - Severus Snape i Hermiona Granger.
___________________________
- Hermiono, do jasnej cholery, co ty tam robisz tyle czasu?
- Snape, przestań warczeć. Czekaj cierpliwie.
Hermiona trzy dni temu skończyła, oficjalnie, Hogwart. Miała 19 lat, więc była starsza niż wszyscy siedmioroczni. Dlatego właśnie profesor McGonagall pozwoliła jej mieszkać w komnatach Severusa w roku szkolnym. Jako jedyna ze Złotego Trio wróciła dokończyć siódmy rok w Hogwarcie - mimo że miała zapewnioną pracę w Ministerstwie. Uczyła się pilnie, ale po skończeniu Hogwartu musiała go opuścić - nie chciała całego życia spędzić w lochach. Severus trochę się bronił, ale po kilku dniach namawiania, zgodził się na przeprowadzkę. Jedynym jego warunkiem była okolica nie skażona obecnością Pottera i Weasley'a. Kominek z siecią Fiuu był oczywistością, nie musiał tego nawet żądać.
- Kobieto, szału już dostaję! Siedzisz w tym pokoju ponad dwie godziny!
- Pakuję nas, niecierpliwy nietoperzu. Trochę szacunku i cierpliwości!
- To głupie zaklęcie pakujące, powinno ci zająć góra dwadzieścia minut!
- Nie mów hop, nawet nie wiesz ile czasu trwa zabezpieczanie wszystkich fiolek z eliksirami i składników potrzebnych do ich warzenia!
Na te słowa Severus Snape zgrabnym "alohomora!" otworzył drzwi i wtargnął do pokoju, w którym znajdowała się Hermiona. Nie zobaczył jednak wielkiego bałaganu, którego się spodziewał, i porozrzucanych fiolek, które gryfonka próbowała naprawić. Jego czarnym oczom ukazała się torba szkolna stojąca na środku wielkiego pokoju. Wszystkie meble znikły, a ściany były białe i czyste, jakby świeżo malowane.
- No, spakowani! - Hermiona wypięła dumnie pierś i uśmiechnęła się szeroko.
- Gdzie są moje meble, Granger? - warknął cicho Mistrz Eliksirów.
- Tu - powiedziała rozbawiona Hermiona wskazując na torbę.
Severus nie do końca wierzył, że Panna Wiem-To-Wszystko zdołała stworzyć i zastosować tak złożone zaklęcie. A jednak, udało sie. Snape po raz kolejny nie docenił umiejętności swojej ukochanej.
Nowe mieszkanie było całkiem spore - łazienka, kuchnia, dwie sypialnie, salon i gabinet połączony z laboratorium. Kilka ruchów różdżki i wszystkie spakowane meble oraz akcesoria znalazły się na swoim miejscu. Jednak jedna sypialnia została pusta - Gryfonka uznała, że umebluje ją z Severusem wspólnie, całkowicie inaczej.
- Granger, nie pozwolę na czerwone ściany!
- Snape, nie dam zgody na ślizgońskie kolory, nigdy w życiu!
Kłocili się dość długo, każdy z nich miał odpowiednie argumenty, a gdy te nie przemawiały, rzucali w siebie niegroźnymi zaklęciami dla rozładowania atmosfery.
- Brąz - zaproponował Severus po kilkunastuminutowej ciszy.
- Beż - odpowiedziała cicho Hermiona.
- Jasny brąz - nalegał Mistrz Eliksirów.
- Zgadzam się.
W tym momencie wszystkie cztery, wysokie ściany pokryły się jasnobrązowym kolorem. Czarnowłosy mężczyzna uśmiechnął się lekko, a niewysoka Gryfonka podeszła do niego i wtuliła się mocno w jego pierś.
- Pięknie jest - szepnęła cicho.
- Ciesz oczy póki możesz, wybór łóżka będzie należał do mnie.
- Nienawidzę cie po stokroć, Snape.
- W łóżku krzyczysz coś innego - mruknął nonszalancko, podnosząc zadziornie brew.
Hermiona Granger wywróciła oczami i uśmiechnęła się szeroko.

1 sierpnia 2014

Ron i Zwierciadło Ain Eingarp #HarryPotter

pieprzyć kanon, mój Ron jest trochę inny. zapraszam do KONSTRUKTYWNEJ I UZASADNIONEJ krytyki.
______________________________________________________________________

Każdy wiedział, że Weasley'ów było dużo. Każdy się śmiał, bo jak rudy to Weasley. Ron Weasley? A to kolejna ofiara z Gryffindoru. Używane szaty i stare ksiażki. Nic, czym można by było się pochwalić.
I właśnie ten sam, rudy, wysoki, chudy chłopak z piegami siedział teraz przed zwierciadłem Ain Eingarp. I płakał jak małe dziecko, chowając w dłoniach pociągłą twarz. Znów zobaczył w lustrze to samo. Jego dumną postawę, gdy odbierał nagrodę dla najlepszego obrońcy w sezonie w Qudditcha. Po raz kolejny ujrzał, jak Hermiona rzuca mu się na szyję, a bracia byli pełni podziwu dla jego osiągnięć. I jego własne pragnienia go przytłaczały, sprawiały, że miał ochotę uciec od tego wszystkiego. Od Hogwartu, od rodziny, od znajomych, od nazwiska, od tego nieszczęsnego Potter'a od ktorego się zaczęło. Ronald Weasley ponad wszystko chciał uwagi - pragnął, aby ktoś go zauważył, pochwalił, zobaczył w nim coś wyjątkowego. Tak desperacko tego pragnął, że przychodził w to miejsce tylko po to, żeby przez chwilę się uśmiechnąć. Nie obchodził go fakt, że chwilę radości przepłacał gorzkim szlochem, żalem i smutkiem, który siadał mu za uszami i ciagnął głowę w dół. Spędzał tu godziny, czasem całe dnie i noce. Zaczął się jeszcze gorzej uczyć, Hermiona i Harry zaczęli być wobec niego podejrzliwi - ciagle gdzieś znikał. Fred i George stwierdzili, że ich mały, uroczy braciszek sobie kogoś znalazł i chodzi na romantyczne schadzki. Oh, jakby było miło, gdyby ich słowa były prawdziwe! Niestety, to tylko głupie paplanie szalonych bliźniaków.
Ron wstał, otrzepał za krótkie spodnie, naciągnął mocniej sweter. Dotknął policzków - wyschły, ale skóra stała się napięta, pewnie też czerwona. Odetchnął głęboko i rozmasował kark. Czas wracać.
- Ron, co się dzieje? - zapytała Hermiona, która zamknęła książkę dokładnie w momencie, gdy stopa Ronalda przestąpiła przez obraz.
- Nic, włóczyłem się tylko.
- Nie kłam, szukałam cię. Harry też. Nie było cię na błoniach, w bibliotece, u Hagrida ani na boisku, nie siedziałeś w lochach ani w żadnej łazience, posprawdzaliśmy też sypialnie - nie było cię nigdzie. - jej głos był cichy, lekko zachrypnięty, jakby dopiero co wstała z łóżka. - Martwimy się Ron, jesteś naszym przyjacielem i widocznie trapi cię coś, o czym nie chcesz nam powiedzieć. Harry uważa, że ukrywasz coś ważnego. Ja sądzę, że po prostu się boisz, wstydzisz albo to coś rodzinnego.
- Hermiona, nie chcę o tym gadać. To nic ważnego - powiedział, ale skłamał. Chciał o tym porozmawiać, chciał jej powiedzieć wszystko, co leży mu na sercu, wszystko, co go trapi, smuci i złości.
Hermiona podeszła do niego i złapała za nagrastek. Zaprowadziła przed kominek i kazała usiąść na fotelu. Ona usadowiła się na kanapie. Ogień wesoło trzaskał, było ciepło i cicho - w dormitorium siedzieli już tylko oni. Było późno w nocy, wszyscy spali.
- Ron, mogę ci jakoś pomóc? - jej oczy były pełne troski, a uśmiech gdzieś znikł. Ron był w za krótkich spodniach i naciąganym swetrze, za to Hermiona miała na nogach za długie spodnie, wełniane skarpetki i luźną koszulkę. Nie była gruba, ale w niektórych miejscach jej krągłości widocznie się odznaczały.
- Hermiona, naprawdę doceniam to, że się o mnie martwicie, ale naprawdę nic się nie dzieje.
- Chodzi o Harry'ego, co? - zapytała wyraźnie po kilku minutach ciężkiej ciszy.
- Tak, chodzi o naszego sławnego bohatera - powiedział trochę za głośno, bo Hermiona przyłożyła palec do ust. - Tak, chodzi o naszej super fajnego pana Pottera, Wybrańca, o idealnego Gryfona, zdolnego szukająego, łamacza kobiecych serc. Tak, chodzi własnie o niego. Mam dość życia w cieniu sławy. Rozumiesz? Dość. Ja jestem tylko ten rudy przygłup co się plącze po nogach tej Mądrej i temu z blizną. Nie chcę być zwykłym Weasley'em. - westchnął i schował twarz w dłonie - już po raz kolejny. Powiedział to, nareszcie to powiedział. Mina Hermiony zdawała się mówić, że właśnie tego oczekiwała niewysoka Gryfonka.
- Nie jesteś tylko Weasley'em, Ron. Jesteś naszym przyjacielem, Lavender za tobą szaleje i całkiem dobrze grasz w Qudditcha. To wszystko się liczy - powiedziała naprawdę cicho, twarz mianą skierowaną do ognia a łokcie opierała na kolanach. Zamknęła oczy i wzięła głębokki oddech. - Ron, nie czuj się gorszy, bo Harry jest rozpoznawalny. Pomagasz nam w szukaniu Horkruksów, jesteś naprawdę pomocny i potrzebny.
- Ale dla was. A ja chcę być lubiany w całym Hogwarcie. Mam już dość wyśmiewania, Hermiona. Naprawdę dość. To nie moja wina, że nie stać nas na nowe szaty i książki dla mnie i Ginny. Naprawdę, to nie nasza wina. Ale rodzice się starają. - Ron mówił spokojnym, opanowanym głosem, jednak jego głowa zwisała bezwładnie na karku.
Hermiona podeszła do przyjaciela i usiadła na oparła się o fotel, na którym siedział. Położyła mu jasną dłoń na ramieniu i stała tak chwilę. Nie wiedziała, czego on chce, czego od niej oczekuje. Chciała mu pokazać, tym prostym gestem, że może na nią liczyć.
- Ron?
- Co?
- Idź już spać. Jutro pogadamy z Harrym, co ty na to?
- Nie, dzięki.
Bez słowa wyszedł, zostawił dziewczynę samą, w pustym, ciepłym dormitorium. Gryfonka wzruszyłą tylko ramionami i ponownie usiadła na kanapie. Chwyciła w dłonie książkę i otworzyła ją na stronie, gdzie przerwała czytać.