pieprzyć kanon, mój Ron jest trochę inny. zapraszam do KONSTRUKTYWNEJ I UZASADNIONEJ krytyki.
______________________________________________________________________
Każdy wiedział, że Weasley'ów było dużo. Każdy się śmiał, bo jak rudy to Weasley. Ron Weasley? A to kolejna ofiara z Gryffindoru. Używane szaty i stare ksiażki. Nic, czym można by było się pochwalić.
I właśnie ten sam, rudy, wysoki, chudy chłopak z piegami siedział teraz przed zwierciadłem Ain Eingarp. I płakał jak małe dziecko, chowając w dłoniach pociągłą twarz. Znów zobaczył w lustrze to samo. Jego dumną postawę, gdy odbierał nagrodę dla najlepszego obrońcy w sezonie w Qudditcha. Po raz kolejny ujrzał, jak Hermiona rzuca mu się na szyję, a bracia byli pełni podziwu dla jego osiągnięć. I jego własne pragnienia go przytłaczały, sprawiały, że miał ochotę uciec od tego wszystkiego. Od Hogwartu, od rodziny, od znajomych, od nazwiska, od tego nieszczęsnego Potter'a od ktorego się zaczęło. Ronald Weasley ponad wszystko chciał uwagi - pragnął, aby ktoś go zauważył, pochwalił, zobaczył w nim coś wyjątkowego. Tak desperacko tego pragnął, że przychodził w to miejsce tylko po to, żeby przez chwilę się uśmiechnąć. Nie obchodził go fakt, że chwilę radości przepłacał gorzkim szlochem, żalem i smutkiem, który siadał mu za uszami i ciagnął głowę w dół. Spędzał tu godziny, czasem całe dnie i noce. Zaczął się jeszcze gorzej uczyć, Hermiona i Harry zaczęli być wobec niego podejrzliwi - ciagle gdzieś znikał. Fred i George stwierdzili, że ich mały, uroczy braciszek sobie kogoś znalazł i chodzi na romantyczne schadzki. Oh, jakby było miło, gdyby ich słowa były prawdziwe! Niestety, to tylko głupie paplanie szalonych bliźniaków.
Ron wstał, otrzepał za krótkie spodnie, naciągnął mocniej sweter. Dotknął policzków - wyschły, ale skóra stała się napięta, pewnie też czerwona. Odetchnął głęboko i rozmasował kark. Czas wracać.
- Ron, co się dzieje? - zapytała Hermiona, która zamknęła książkę dokładnie w momencie, gdy stopa Ronalda przestąpiła przez obraz.
- Nic, włóczyłem się tylko.
- Nie kłam, szukałam cię. Harry też. Nie było cię na błoniach, w bibliotece, u Hagrida ani na boisku, nie siedziałeś w lochach ani w żadnej łazience, posprawdzaliśmy też sypialnie - nie było cię nigdzie. - jej głos był cichy, lekko zachrypnięty, jakby dopiero co wstała z łóżka. - Martwimy się Ron, jesteś naszym przyjacielem i widocznie trapi cię coś, o czym nie chcesz nam powiedzieć. Harry uważa, że ukrywasz coś ważnego. Ja sądzę, że po prostu się boisz, wstydzisz albo to coś rodzinnego.
- Hermiona, nie chcę o tym gadać. To nic ważnego - powiedział, ale skłamał. Chciał o tym porozmawiać, chciał jej powiedzieć wszystko, co leży mu na sercu, wszystko, co go trapi, smuci i złości.
Hermiona podeszła do niego i złapała za nagrastek. Zaprowadziła przed kominek i kazała usiąść na fotelu. Ona usadowiła się na kanapie. Ogień wesoło trzaskał, było ciepło i cicho - w dormitorium siedzieli już tylko oni. Było późno w nocy, wszyscy spali.
- Ron, mogę ci jakoś pomóc? - jej oczy były pełne troski, a uśmiech gdzieś znikł. Ron był w za krótkich spodniach i naciąganym swetrze, za to Hermiona miała na nogach za długie spodnie, wełniane skarpetki i luźną koszulkę. Nie była gruba, ale w niektórych miejscach jej krągłości widocznie się odznaczały.
- Hermiona, naprawdę doceniam to, że się o mnie martwicie, ale naprawdę nic się nie dzieje.
- Chodzi o Harry'ego, co? - zapytała wyraźnie po kilku minutach ciężkiej ciszy.
- Tak, chodzi o naszego sławnego bohatera - powiedział trochę za głośno, bo Hermiona przyłożyła palec do ust. - Tak, chodzi o naszej super fajnego pana Pottera, Wybrańca, o idealnego Gryfona, zdolnego szukająego, łamacza kobiecych serc. Tak, chodzi własnie o niego. Mam dość życia w cieniu sławy. Rozumiesz? Dość. Ja jestem tylko ten rudy przygłup co się plącze po nogach tej Mądrej i temu z blizną. Nie chcę być zwykłym Weasley'em. - westchnął i schował twarz w dłonie - już po raz kolejny. Powiedział to, nareszcie to powiedział. Mina Hermiony zdawała się mówić, że właśnie tego oczekiwała niewysoka Gryfonka.
- Nie jesteś tylko Weasley'em, Ron. Jesteś naszym przyjacielem, Lavender za tobą szaleje i całkiem dobrze grasz w Qudditcha. To wszystko się liczy - powiedziała naprawdę cicho, twarz mianą skierowaną do ognia a łokcie opierała na kolanach. Zamknęła oczy i wzięła głębokki oddech. - Ron, nie czuj się gorszy, bo Harry jest rozpoznawalny. Pomagasz nam w szukaniu Horkruksów, jesteś naprawdę pomocny i potrzebny.
- Ale dla was. A ja chcę być lubiany w całym Hogwarcie. Mam już dość wyśmiewania, Hermiona. Naprawdę dość. To nie moja wina, że nie stać nas na nowe szaty i książki dla mnie i Ginny. Naprawdę, to nie nasza wina. Ale rodzice się starają. - Ron mówił spokojnym, opanowanym głosem, jednak jego głowa zwisała bezwładnie na karku.
Hermiona podeszła do przyjaciela i usiadła na oparła się o fotel, na którym siedział. Położyła mu jasną dłoń na ramieniu i stała tak chwilę. Nie wiedziała, czego on chce, czego od niej oczekuje. Chciała mu pokazać, tym prostym gestem, że może na nią liczyć.
- Ron?
- Co?
- Idź już spać. Jutro pogadamy z Harrym, co ty na to?
- Nie, dzięki.
Bez słowa wyszedł, zostawił dziewczynę samą, w pustym, ciepłym dormitorium. Gryfonka wzruszyłą tylko ramionami i ponownie usiadła na kanapie. Chwyciła w dłonie książkę i otworzyła ją na stronie, gdzie przerwała czytać.
Fajnie że piszesz o Ronie to mój ulubiony bohater z Harrego Pottera :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochote i czas zapraszam do mnie http://modoweszalenstwo12.blogspot.com/
Opowiadanie jest naprawdę bardzo fajne i jesteś chyba pierwszą młodą pisarką, do której nie mam żadnych zastrzeżeń. Twój styl pisania jest nienaganny i bardzo przyjemnie się to czyta. Jedynie wkradły Ci się niewielkie błędy jak: "powiedziała naprawdę cicho, twarz mianą skierowaną do ognia" - nie wiem, czy to specjalnie, ale ja raczej użyłabym słowa "miała" i tutaj: "siedział teraz przed zwierciadłem Ain Eingarp. I płakał jak małe dziecko, chowając w dłoniach pociągłą twarz." - chodź rozpoczynanie zdania od "I" nie jest ponoć błędne, brzmi jakby było niepoprawne fonetycznie. Proponuje Ci, abyś usunęła kropkę i zrobiła z tego zdanie złożone albo jakoś je przekształciła. Oczywiście, jeśli nie chcesz nie musisz nic z tym robić, to już twoja indywidualna sprawa. Wszystko inne jest idealne! Oby tak dalej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aleksandra J. http://czytamyipolecamy.blogspot.com/
Dziękuję bardzo! Takich komentarzy mi właśnie brakuje. Jeśli chodzi o ""powiedziała naprawdę cicho, twarz mianą skierowaną do ognia" - jest to zwykła literówka, pewnie jak zwykle miałam coś innego na myśli, zaczęłam wyraz i dokończyłam innym. To mi się często zdarza i zazwyczaj nie jestem w stanie wyłapać tego typu błędów.
UsuńCo do zdania, które rozpoczęłam od "i" - jest to zabieg celowy. Mam wrażenie, że przez taką składnię osiągnę większy sukces w graniu na emocjach - może to tylko moje złudne nadzieje, ale jednak :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję za poprawienie mnie (należało mi się, idealna nie jestem) i tak ciepłe słowa.