6 sierpnia 2017

Severus Snape i Hermiona Granger, #HarryPotter

Wybaczcie za kolejną miniaturę, w której jest ślub, ale jako młoda narzeczona temat mi jest bliski. Poza tym, śluby zawsze mnie fascynowały :)
____________________________________________________________

Hogwart był oprószony białym puchem, leniwe chmury sunęły po błękitnym niebie i rozbijały się o wieże zamku. Wszystko było już przygotowane - Wielka Sala pachniała imbirem i goździkami, na stole nauczycielskim stały białe tulipany, a na stołach gości czerwone lilie. Skrzaty uwijały się z ostatnimi poprawkami, zapalały świece, upewniały się, że wszystkie kwiaty stoją w odpowiednich wazonach.
Minerva McGonagall zakładała właśnie burgundową szatę ze złotymi guzikami, kiedy do jej komnat ktoś zapukał. Było to niesamowicie zaskakujące, ponieważ jedyną osobą w zamku oprócz niej był Filch. Jednak kiedy otworzyła drzwi, zobaczyła w nich Severusa Snape'a. Niemal czterdziestodwuletni mężczyzna stał przed dyrektorką z bukietem czerwonych tulipanów.
- Severusie?
- Wiem, że wolałaby białe, bo tak sobie wymyśliła, ale ode mnie zawsze dostawała czerwone.
- Co ty tu robisz? - nie odpowiedziała na jego słowa, zwyczajnie udała, że ich nie słyszała. Nie miała ochoty poruszać tego tematu.
- Powinienem być gdzieś indziej?
- Błąd. Wcale nie powinno Cię tu być.
Profesor Snape nie zareagował. Stał w drzwiach do momentu, aż kobieta zrobiła mu miejsce i pozwoliła wejść do komnat. Usiadł w mahoniowym fotelu obitym krwistoczerwonym welurem i milczał, obserwując jak kobieta zaplata warkocz. Bardzo doceniał fakt, że jego jedyna przyjaciółka, o ile to słowo dobrze opisywało ich relację, nie zadaje zbędnych pytań. Pozwoliła mu po prostu być, a tego właśnie teraz potrzebował. Obawiał się, że w samotności się upije, a to byłby szczyt prostactwa i przede wszystkim brak szacunku. Nie pragnął też rozmowy, poza tym oboje nie chcieli poruszać tematu kilku ostatnich tygodni.
Minerva podeszła do Mistrza Eliksirów i wręczyła mu małe, złote pudełko. Otworzyła je i bez słowa sięgnęła po dłonie mężczyzny. Położyła je na oparciu fotela i zapięła rękawy koszuli nowymi spinkami. Srebrnymi, z wytłoczonym wężem.
- Z jakiej to okazji, McGonagall?
- Nie zgrywaj się Snape, idziesz na ślub. Pokażże się z tej lepszej strony, chociaż raz. I wyszczotkuj w końcu te włosy, są już na tyle długie, że zaczynają się plątać.
- Daj mi spokój, kobieto. Wystarczy, że zmieniłaś mi moje ulubione spinki do mankietów na inne. Bardzo eleganckie, swoją drogą, ale pozwól, że na następną tego typu uroczystość zdecyduję się jednak na poprzednie.
*
Hermiona Granger siedziała właśnie w Norze, gdzie Fleur zaplatała jej włosy w warkocza, wsuwając w niego kilka magicznych płatków czerwonych tulipanów.
- Będą pachniały wanilią, Hermiono. - powiedziała płynną angielszczyzną, jednak z wyczuwalnym francuskim akcentem pełnym elegancji.
- Dziękuję ci bardzo, Fleur. I za pomoc w przygotowaniach, i za pomoc w podjęciu decyzji.
Brązowowłosa panna młoda uściskała Francuzkę, kiedy ta tylko pozwoliła jej wstać. Nigdy się nie spodziewała, że to właśnie Fleur stanie się jej tak bliska. Nie Ginny, ale jej bratowa właśnie.
- Zasługujesz na to, co najlepsze. Pamiętaj o tym dziś - musisz być szczęśliwa, a wszystko inne jesteś w stanie zdobyć sama.
Gryfonka uśmiechnęła się tylko i po raz kolejny spojrzała na prawy serdeczny palec - na złotą obrączkę z diamentem opalizującym na zielono. Kamień był zaczarowany i każdego dnia mienił się innymi kolorami - w zależności od uczuć osoby, która go nosiła. Zieleń oznaczała spokój, harmonię i pokój z samą sobą. Był to również kolor, który dopiero niedawno zaczął pojawiać się na kamieniu. Zazwyczaj był to czerwony oznaczający tęsknotę, ból i żal. Kiedy jednak zmieniał się na złoty, kobieta czuła się doceniana i kochana. Fiolet z kolei mówił o szczęściu i radości, o pozytywnej energii.
Kiedy do pokoju wszedł nieśmiało Ron, Hermiona wiedziała, że to już czas. Uśmiechnęła się do niego lekko i pokiwała głową na znak zrozumienia. Wstała z krzesła, a jej koronkowy tren ciągnął się kilkanaście centymetrów za nią. Biała, jedwabna suknia ślubna oprószona gdzieniegdzie klasyczną koronką idealnie oddawała charakter całej uroczystości - elegancka, ale skromna.
*
Na błoniach, tuż przy jeziorze, czekała na nią Ginny. Trzymała w dłoniach bukiet z czerwonych lilii z gatunku scarlet orbit.
- To już zaraz, Hermiono. Jak się czujesz? - zagaiła niepewnie.
- Szczęśliwa i spokojna, spójrz - pokazała jej pierścionek. Uśmiechnęły się do siebie lekko i poszły w kierunku namiotu. Namiot stał przy jeziorze, w miejscu, z którego idealnie widać było góry i zachodzące słońce. Kiedy chmury zaczęły robić się lekko różowe, co zwiastowało zachód słońca, rozległy się pierwsze dźwięki harfy. Hermiona wzięła głęboki oddech i pewna siebie zaczęła iść w stronę Minervy McGonagall.
*
Widział ją dumną, krocząca pewnie, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Oczy mu rozbłysły, gdy w jej włosach zobaczył czerwone płatki tulipanów, ale kiedy poczuł subtelny zapach wanilii, jego serce zaczęło szybciej bić. Koronkowy materiał trenu ciągnął się za nią dostojnie, elegancko. Czerwone lilie w dłoniach przypomniały mu jednak to, o czym chciał zapomnieć. Ukuło go w sercu, poczuł coś na kształt smutku, żalu. Musiał jednak szybko zapomnieć o tym, co właśnie stało się w jego głowie i skupić się na słowach McGonagall która prosiła zebranych o ujawnienie wszelkich sprzeciwów dotyczących małżeństwa Harry'ego Pottera i Hermiony Granger.
Wtedy ich wzrok się spotkał - Severus Snape widział w oczach Hermiony ogromną ulgę, kiedy skinął nieznacznie głową, a na jego wąskich ustach zawitał smutny uśmiech. Ona natomiast spojrzała na swój pierścionek, który znów zalśnił szkarłatem. Severus Snape skarcił się w myślach, że bukiet krwistoczerwonych tulipanów zostawił w komnatach McGonagall. Postanowił więc wrócić tam i opuścić uroczystość. Jeszcze przed przysięgą niezauważalnie wyszedł z namiotu i szybkim krokiem skierował się do zamku.
Chwycił bukiet dwudziestu siedmiu tulipanów, jednak nie wyglądały one tak, jakby chciał żeby wyglądały. Oprószył je więc złotem, korzystając z dziecinnie prostych czarów. Jednak wciąż czegoś mu brakowało - postanowił więc przewiązać je jasnym, bawełnianym sznurkiem i dołączyć krótki liścik.
"Widziałem szkarłat Twojej biżuterii, Granger. Mimo wszystko, podjęłaś jednak dobrą decyzję. Nie żałuję. 
SS"

Czarny atrament w połączeniu z jego drobnym pismem tworzyły bardzo elegancką całość, a zwięzłość Mistrza Eliksirów tylko to podkreślała.
*
- Dziękuję, Severusie. To najpiękniejsze kwiaty jakie dostałam - uśmiechnęła się lekko, patrząc prosto w onyksowe oczy byłego kochanka. Zatraciła się w nich na chwilę, pozwalając aby ciepło słodko-gorzkich wspomnień rozlało się po jej ciele i zostawiło przyjemne mrowienie w okolicach serca.
- Moja sowa dośle Ci prezent, niestety zapomniałem go z domu.
- Nie trzeba, naprawdę - odparła grzecznie.
- Wiem, że nie trzeba. Ja chcę ci go dać. Teraz wybacz, ale wrócę już do siebie. Wszystkiego najlepszego, pani Potter.
Zostawił ją z ciężką tęsknotą, która usiadła na jej barkach i ciągnęła ją w dół.
*
Kilka dni później, Harry Potter odebrał pocztę swojej żony.
- Hermiono, Snape ci coś wysłał.
- Tak? Pokaż mi.
Mężczyzna wręczył jej długie, dość lekkie pudełko obite w zielony jedwab. Otworzyła je drżącymi rękoma. Jej cynamonowe oczy zaszły łzami, kiedy ujrzała jego ulubione pióro - czarne, ze srebrną stalówką, którą przywiózł z Włoch. Wzięła je do ręki i przypomniała sobie sytuację, kiedy powiedział jej, że nigdy nie dotknie tego pióra, jest dla niego zbyt ważne. Zasmucił ją tym ogromnie. Teraz jednak trzymała je w dłoni. Już miała zamknąć pudełko, kiedy dopatrzyła się niewielkiego liściku.
"Teraz należy do Ciebie. Nie mogę dać Ci więcej. Wybacz. 
SS"

Pierścionek zaręczynowy Hermiony rozbłysł szkarłatnym blaskiem bardziej niż zwykle.

28 stycznia 2017

Severus Snape i Hermiona Granger, "Ślub cz.2", #HarryPotter

Nie mam pojęcia co się stało z czcionką! Wybaczcie :c ________________________ Harremu Potterowi serce pękło na pół. Severusowi Snape'owi na 
usta wtargnął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział świat. Oczy Hermiony Snape zaszły najszczerszymi łzami szczęścia, jakie kiedykolwiek spadły na ziemię.
Harry poczuł coś bardzo dziwnego w okolicach żołądka. Pewnego rodzaju ucisk, który nasilał się z każdym kolejnym oddechem. Panna Lovegood zapytała troskliwie, czy coś się dzieje.
- Nie Luna, ja... ja chyba tylko muszę na chwilę wyjść.
I nie czekając na odpowiedź wstał z krzesła i skierował się do kuchni. Nie wziął pod uwagę, że wszyscy na niego patrzyli, że w tym samym momencie Hermiona z Severusem szli w kierunku ogrodu, że każdy bił brawo. On wyszedł, oszołomiony tym, co się właśnie stało. Całkowicie zapominając o roli dobrego przyjaciela.
Chciał zaszyć się gdzieś daleko i już rozważał aportację, kiedy do kuchni Nory wszedł Ron.
- Stary, Hermiona będzie zaraz tańczyć ze Snapem pierwszy taniec. Musisz być.
- Ron, ja nie dam rady.
- Harry, wiem, że dasz.Wytrzymasz to.
Kiwnął do niego porozumiewawczo. Wyszli z kuchni i poszli tam, gdzie być powinni.
Hermiona była przepiękna. Gładkie loki podkreślały jej pełne i zarumienione policzki, malinowe usta wykrzywiały się w uśmiechu. Duże, cynamonowe oczy błyszczały w słońcu. Szyję miała przystrojoną delikatnym naszyjnikiem z jedną, średniej wielkości perłą połyskującą na zielono. Była magiczna, to prezent od Fleur. Harry nie do końca wiedział, jak działała ale była piękna. Idealnie pasowała do Gryfonki. Suknia z resztą też dobrana była perfekcyjnie. Delikatna koronka, niezbyt długi tren, lekka i dopasowana. Podkreślała zalety młodej czarownicy, ale nie była wyzywająca, ani seksowna. Była kobieca i dojrzała, jednocześnie pozostając lekką i nieprzytłaczającą. Muzyka zaczęła grać. Cicha melodia stała się wyraźniejsza, kiedy młoda para weszła na parkiet. Zaczęli tańczyć, powoli i z gracją. Patrzyli sobie w oczy i uśmiechali się do siebie. O ile Snape w ogóle potrafił się uśmiechać.



*


Severus Snape pomyślał, że skoro jako jedyny wie, że Potter ma zamiar zniknąć po weselu, to powinien dać mu coś od siebie. Skończył tańczyć z żoną i zaprowadził ją do przyjaciela.
- Potter, oddaję ją pod twoją opiekę. Daj mojej żonie kilka chwil na parkiecie. Mnie wzywa nałóg. - Pocałował dłoń Hermiony i zostawił ich we dwoje.
- Harry, miło Cię widzieć. Cieszę się bardzo, że przyszedłeś. Jak ci się podoba? Jak się bawisz?
- Jest cudownie Hermiono. - przełknął gulę rosnącą mu w gardle. - Zatańczysz ze mną?
Uśmiechnęła się szeroko i pokiwała twierdząco głową.

Tulił ją do siebie, napawał się jej bzowym zapachem, chciał zapamiętać ciepło jej skóry bijące z nagiej szyi. Nie umiał jej powiedzieć, co zamierza. Nie chciał jej krzywdzić. Chciał, żeby zapamiętała ten dzień najlepiej jak tylko może.
W gruncie rzeczy Harry Potter był bardzo egoistycznym człowiekiem. Nie myślał o niej, a o sobie. To chyba jednak zrozumiałe, prawda? Człowiek, którego przez pół swojego życia nazywał złym, teraz ożenił się z jego największą miłością i najlepszą przyjaciółką. Dziś, Harry Potter może być całkowicie egoistyczny i nikt nie ma prawa go oceniać.
- Hermiono? - szepnął bardziej do siebie niż do niej, jednakże Gryfonka usłyszała.
- Tak?
- Będę tęsknił.
Łza spłynęła mu po policzku, kiedy ścisnęła jego dłoń mocniej. 
- Ja też, Harry. Wiem, co chcesz zrobić. I nie, to nie sprawka Severusa. Nie umiesz utrzymać myśli na miejscu.
Ona...ona wiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, że on ucieknie. Odejdzie. Zostawi ją. Jako przyjaciółkę, rzecz jasna.
- Jak... jak długo wiesz?
- Od kilku tygodni. Pamiętasz sytuację, w której pomagałeś mi wybierać suknię? Zapytałam, jak leży. Z błogim uśmiechem wpatrywałeś się we mnie, ale dopiero kiedy zapytałam trzeci raz - odpowiedziałeś. Severus nauczył mnie Legilimencji i Oklumencji całkiem dobrze, nawet bardzo dobrze. Wiem, że jestem dla ciebie kimś więcej. Wiem, że chcesz uciec. Wiem, że wyszedłeś zaraz po przysiędze, bo pękło ci serce. Wiem, Harry. Przepraszam, że to ukrywałam. Zmuszałam cię do grania przyjaciela, wiedząc jak się męczysz. Wybacz mi, proszę.
- Hermiono, przepraszam. Muszę iść. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, pani Snape.
Puścił ją, a w głowie miał milion myśli - wiedziała, wykorzystała go, zbłaźnił się. Odszedł i nie patrzył przed siebie. Nie chciał jej widzieć, nie chciał słyszeć od niej pożegnania, nie był na to gotowy. Jednak nigdy by nie był. Kiedy tylko przekroczył bariery ochronne, aportował się z trzaskiem. Wylądował w swoim domu, w Dolinie Godryka.
*
- Przyznała się! Co za kobieta... - Snape westchnął do siebie, zaciągając się mugolskim papierosem.
Widział, jak Potter ucieka. Widział jego łzy, jego bladość, jego zaciśnięte pięści. Chciał go dogonić, ale stwierdził, że to bez sensu. On już przecież nie wróci. Nie da znaku życia. Wbrew pozorom, Severus Snape świetnie rozumiał Potter'a. Dokładnie to samo czuł, kiedy dowiedział się o ślubie Lily i Jamesa. Z jedną różnicą - on nie musiał znosić tego wszystkiego, co ten biedny chłopak. Mistrz Eliksirów nie lubił Gryfona, ba, nie znosił go. Szanował jednak jego podejście do Hermiony i wytrwałość. Spojrzał na swoją kobietę - stała ze smutnym uśmiechem i wpatrywała się w niego. Uśmiechnęła się zachęcająco i wyciągnęła przed siebie ręce w geście zaproszenia.
- Pal licho, Pottera. To nasz dzień- warknął sam do siebie i poszedł, gasząc po drodze papierosa zdecydowanym ruchem.
*
- Nie wróci, prawda? - szepnęła w jego szyję, wtulając się z całych sił.
- Nie, nie wróci.
Jego głos był chłodny, niemal ostry, ale nie złośliwy. Mówił prawdę, nie zastanawiał się, czy ją to skrzywdzi. Zasługuje na prawdę, nie powinna żyć ze złudną nadzieją.
- To moja wina?
- Po części. Znałaś prawdę, a wykorzystałaś go jak wyjątkowo złośliwa Ślizgonka. Nie pokazałaś gryfońskiej odwagi ani krukońskiej inteligencji, ba, nawet nie dałaś mu odrobiny puchońskiej koleżeńskości. Zachowałaś sie wyjątkowo paskudnie, Granger-Snape.
Hermiona skrzywiła się słysząc to, ale wiedziała, że ma rację. Zasmuciła się trochę i Severus wyczuł to, bo jej uścisk zelżał.
- Hermiona, cholera. Potter żył złudzeniami kilka dobrych lat! Wiedział, że nic do niego nie czujesz, że związałaś się ze mną, a mimo wszystko trwał przy tobie i pragnął cię. Swoją drogą, jego erotyczne obrazy aż krzyczały. Zastanawiam się, skąd on wie o tym pieprzyku na lewym pośladku...
- Kiedyś wypiliśmy za dużo - czarownica zaśmiała się lekko i przygryzła usta, podnosząc lekko ramiona.
- Paskudna kobieto! - warknął, ale wiedziała, że to była oznaka rozbawienia.
Pociągnął ją na parkiet, bo Mistrz Eliksirów był wyjątkowo dobrym tancerzem.
*
Harry Potter upijał się samotnie najdroższą rudą szkocką na świecie - The Macallan 64 Year Old koiła jego ból, jednak kiedy opróżnił butelkę i zataczał się do łóżka, stwierdził, że nie była warta swojej ceny. Obudził się następnego dnia z największym kacem życia i świadomością, że jego ulubiona kobieta na świecie pali pewnie papierosa i pije kawę. Ze swoim mężem.
Harry Potter usiadł na skraju łóżka i rozpłakał się jak dziecko.