Wojna trwała. Hogwart płonął, a Hermiona wraz z Ginny, Ronem i Luną czekali na Lupina. Ukrywali się na skraju Zakazanego Lasu. Hermiona nałożyła na nich zaklęcie kameleona. Byli niewidoczni, ale słyszalni. Narazie było spokojnie, ale każdy się bał. Ron jednak był jedynym, który nad strachem zapanować nie mógł. Nie można ukrywać faktu, że był niezwykle irytujący.
- Ron, opanuj się do cholery - warknęła Hermiona. - Panikujesz, kiedy wszystko jest w porządku. Profesor Snape jest w pobliżu.
- Ani słowa o tym wstrętnym Śmierciożercy! Zabił mi brata! Zabił nam Percy'ego! - szepnął z pretensją - To zwykły morderca.
- Nie masz prawa tak mówić Ron - cichutko wtrąciła Luna - uratował większość uczniów, uprzedzając o ataku Voldemorta.
- Poza tym, Ronald, on nie zabił Percy'ego. On nie zdążył go uratować - syknęła Ginny. Była wściekła na brata za to, jak niewdzieczny jest. To Snape uratował Norę trzy tygodnie temu.
Siedzieli wtedy w kuchni i ustalali kolejne misje. Przemówienie Albusa przerwało pojawienie się patronusa Mistrza Eliksirów.
- Kazał nam uciekać! Gdyby nie on, cała twoja rodzina zginęłaby w męczarniach, a ich ciała spaliłyby się razem z domem. Okażże trochę wdzięczności! Uratował was, naraża własne bezpieczeństwo dla Zakonu, a ty śmiesz go obrażać - Hermiona nie kryła swojej złości.
- Hermiono! "Go"? To jesteście "na Ty"? Ciekawe! Tyle czasu spędziłaś z tym nietoperzem, że stałaś się wredna jak on! Podły Śmierciożerca, Merlin jeden wie, co ci robił!
- Weasley, waż słowa, bo ten Śmierciożerca jest prawą ręką Voldemorta.
Severus Snape zdjął z nich zaklęcie, po czym podniósł Gryfona za sweter.
- Jeszcze słowo, a wydam cię Avery'emu. Szczerze nienawidzi twojego ojca, chętnie zgwałci twoja siostrę, a potem rozkarze ci patrzeć na tortury braci i matki. Więc ciesz się, że wciąż żyjesz! - puścił go, a ten z impetem spadł na zimną, leśną ściółkę.
Luna przytuliła się do Ginny, a Ron niezgrabnie podniósł się z ziemi. Otrzepał ciemne spodnie i stanął za dziewczynami. Hermiona poprawiła niesforne loki, które wypadły jej z koka i podeszła bliżej Severusa.
- Dlaczego Lupin się nie zjawił?
- Bo nie żyje.
Młoda kobieta przełknęła gule, która pojawiła się w jej gardle, lecz nie skomentowała.
- Co mamy robić?
- Wykonywać moje polecenia. Aportujemy się teraz do Londynu. Tam będzie czekał na nas Potter. Macie zostać tam do jutra. Rankiem ktoś się zjawi i pokieruje wami dalej. Nie macie prawa używać magii, bo was namierzą. Macie przeżyć i nie dać się złapać.
Kiwnęli zgodnie głowami. Ron był wściekły, ale musiał przełknąć gorycz upokorzenia i współpracować. Snape wyciągnął dłoń, niechętnie rzecz jasna. Dziewczęta złapały go za przedramię, Ron za łokieć, a Hermiona nieśmiało przesunęła dłoń na nadgarstek i musnęła palcami wnętrze jego dłoni. Drgnął.
Wylądowali przed domem Granger. Och, jak niemałe było zdziwienie panny Wiem-To-Wszystko kiedy ujrzała znajomy budynek. Dom, który wpoił jej wszystkie najważniejsze zasady. Tęskniła za nim czasem, wspominając ciepłe kolory jej pościeli, kubki słodkiego kakao w kuchni i książki czytane w salonie.
Teraz jej rodziców tam nie ma. Dumbledore obiecał zapewnić im bezpieczeństwo. Wspominał coś o Australii.
- Idźcie do domu, klucz jest pod czerwoną doniczką po lewej stronie od drzwi - szepnęła - zaraz do was dołącze.
Grupka szybko zniknęła za drzwiami. Gryfonka została z Mistrzem Eliksirów.
- Severusie, proszę, wróć żywy.
- Żadnych obietnic, Granger - bardziej mruknął niż warknął.
Młoda kobieta nieśmiało podeszła bliżej.
Chciała się pożegnać, jeszcze raz zobaczyć te oczy, poczuć zapach zimy i lasu.
- Uważaj na siebie, proszę.
- Nie rycz, głupia. Nie żegnaj się. Nie warto.
Nie wiedział, czy się czuje dobrze czy źle. Nie rozumiał swojego wachania. Może zginąć i już na zawsze uwolnić się od Pottera i Weasleya. Z drugiej strony,istnieje możliwość, że już nigdy nie zobaczy tych przemądrzałych, cynamonowych oczu.
Nie miał pojęcia, dlaczego to robi. Czemu miało to dla niego znaczenie.
Nie wiedział, czy żegna się na zawsze, więc pozwolił sobie na krztę czułości.
Zrobił krok w jej stronę i ujął jej delikatną twarz w szorstkie, szczupłe dłonie. Spojrzał w ciepłe, pełne nadziei oczy i przytknął spierzchnięte, wąskie usta do czubka jej loków
- Do zobaczenia - szepnęła, kiedy odwrócił się na pięcie i aportował.
Hermiona, nieco zamroczona, weszła do domu. Musiała być silna, ugościć przyjaciół, znieść Rona i wesprzeć Harry'ego. Wszyscy na nią liczyli. Nie mogła pozwolić sobie na słabość. Była Gryfonką.
Trwała wojna, do cholery, krwawa wojna.
Wojna, która zabiera przyjaciół, rodzinę i miłości. Zabrała Freda, Lupina, Moody'ego. Każdy z nich był dla kogoś najważniejszy.
Severus nie zdążył być najważniejszy.
Hermiona bowiem dopiero zaczęła go tak postrzegać.
20 kwietnia 2015
Severus Snape i Hermiona Granger #HarryPotter
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz