- Hermiono Granger, czy świadoma swoich praw i obowiązków bierzesz tego oto Severusa Snape'a za swojego męża i ślubujesz mu wierność, miłość, opiekę w chwilach dobrych i złych? Czy przysięgasz trwać u jego boku dopóki śmierć Was nie rozłączy?
- Tak.
Harry obudził się gwałtownie. Oddychał ciężko i szybko. Był wyraźnie przerażony tym, co właśnie zobaczył w swojej głowie. Spojrzał na zegarek i odetchnął z ulgą. Miał jeszcze kilka godzin snu. Jeszcze kilka chwil, kiedy będzie mógł postarać się odpocząć. Wstał z łóżka i poprawił kołdrę i prześcieradło. Bardzo się kręcił w nocy, więc wszystko było pozwijane i pościągane. Kiedy w końcu usiadł z powrotem schował twarz w dłoniach i mając nadzieję, że to mu pomoże, uronił kilka słonych łez. Wydał z siebie zduszony dźwięk bólu, rozczarowania i okropnej tęsknoty. Trwał tak, w swoim gorzkim cierpieniu, kilka długich chwil. Postanowił w końcu zasnąć. Jutro czekał go niesamowicie ważny dzień.
Potter obudził się i jęknął cichutko. To dziś. Dziś jego serce wyskoczy i roztrzaska się na milion kawałków, a odłamki będą kuły jego oczy do końca życia. Jednak on będzie musiał się uśmiechać, być pogodnym i życzliwym przyjacielem. I chociaż wiedział, że podjął słuszną decyzję, pozwalając jej odejść, kiedy powiedziała mu, że ktoś stał się dla niej ważny, to wiedział, że nigdy nie wybaczy sobie tego, że on nie potrafił jej tego dać. Przyjaźnili się już dziesięć lat. Znali się lepiej niż ktokolwiek inny na świecie. Razem wytrwali w Hogwarcie, na wojnie, razem budowali jego dom. Gdzieś w tym wszystkim pogubił się i miał nadzieję na niemożliwe. Harry Potter bowiem kochał Hermione Granger nad życie. Hermiona Granger jednak kochała nad życie Severusa Snape'a. Najgorsze jednak nie był fakt, że będzie musiał żyć bez niej już zawsze, nie to, że nigdy nie zdobył się na odwagę i nie zrobił nic, co miałoby jej pokazać, że jest dla niego kimś więcej. Najgorszy nawet nie był fakt, że kochała człowieka który dręczył ich i nie szanował przez tyle lat. Nie. Najgorsze było to, że mieli się dziś pobrać, że Harry był pierwszą osobą, która dowiedziała się o oświadczynach, że osobiście, krok po kroku, pomagał jej zaplanować i zrealizować dzień jego samobójstwa emocjonalnego. Jej ślubu, na który czekała tak długo. I który miał się odbyć za trzy godziny. Trzy niesamowicie krótkie godziny. Wstał i wziął szybki prysznic - woda była dla niego oczyszczeniem. Razem z potem i brudem pozbywał się natrętnych myśli. Postanowił złamać sobie serce sam, zanim zrobi to ona. Wysłał więc patronusa.
*
Severus Snape musiał przerwać swoje śniadanie ze względu na patronusa, który prosił go o spotkanie. Zerknął na zegarek - jeszcze niecałe trzy godziny do uroczystości. Zdąży. Niekoniecznie chciał tam iść, ale obiecał sobie, że będzie dobrym mężem. A dobry mąż nie może ignorować próśb o spotkanie. Założył buty i wyszedł cichutko, żeby nie zbudzić tego cholernego kota, który zaraz zacząłby miauczeć na pół ulicy!
Zjawił się przed domem Pottera i zaklął w duchu. Po cholerę on chciał rozmawiać teraz. Teraz, kiedy za kilkaset minut zmieni się wszystko. Wszedł do jego domu i poczuł ogromne ciepło magii, jej słodki zapach. Potter wyraźnie bawił się różdżką. Cóż, widać hogwardzkie nawyki weszły mu w krew i w sytuacjach kiedy się stresował, czarował bez sensu.
- Potter, streszczaj się.
- Snape,mam tylko jedną prośbę.
I wtedy zauważył jego zapłakane, podpuchnięte oczy, które odziedziczył po Lily, zobaczył jego długie, mokre jeszcze włosy, zobaczył kilkunastodniowy zarost i poszarpane spodnie od pidżamy.
- Ogarnij się, Potter. Za chwilę twoja przyjaciółka wychodzi za mąż.
- Dlatego poprosiłem, żebyś tu przybył. Mam prośbę.
- Więc? - zaczynał być wyraźnie poirytowany, jednak po części go rozumiał. Trwał w takiej beznadziei kilka lat, jemu też złamano serce.
- Rób jej na śniadanie jajka z bekonem, dobrze? Uwielbia je. I jeśli pija herbatę przed snem, to zawsze z cytryną. I nie lubi kiedy skarpetki do prania są niewywinięte. I nigdy nie pozwalaj jej myśleć, że jest sama. Masz ją wspierać i słuchać jej, zawsze. I nie krzycz, kiedy będzie palić w kuchni.
- Potter, ja ją nauczyłem palić.
- Wiem. Ale mówiła, że nie lubisz, kiedy ona pali w domu.
- Nie lubię, to prawda. - jego głos stawał się coraz cichszy.
- Więc pozwalaj jej czasem i nie krzycz na nią. Nie lubi twojego krzyku. I pozwalaj jej na chodzenie cały dzień w pidżamie. I zakładaj te białą, lnianą koszulę. Uwielbia cię w niej.
- Potter, co ty do cholery mówisz!
- Kocham ją Snape, kocham ją mocniej niż myślisz. Każdego dnia, kiedy się budzę szukam jej rano w łóżku. Nigdy jej tam nie znajdę, wiem to. Chcę jej szczęścia, ponad wszystko. Więc dbaj o nią, kiedy ja się rozpadnę i wyjadę. Proszę.
- Prosisz o rzeczy tak oczywiste, że zastanawiam się, czy ona nie robi ze mnie potwora.
- Nie Snape, mówi o tobie piękniej niż o transmutacji i numerologii. A to coś znaczy.
Severusa coś uderzyło, jakaś forma odpowiedzialności, której wcześniej nie zaznał. Potter ją zna, kocha ją, może się nią zaopiekować. Wie, co lubi i jaka jest. A on? Czy będzie w stanie zaopiekować się nią tak dobrze?Czy będzie pamiętał o cytrynie i skarpetkach?
- Będę o nią dbał, Harry. Obiecuję.
To był pierwszy i ostatni raz, kiedy Severus nazwał Pottera Harrym.
*
Wybiła dwunasta, Hermiona stała, patrzyła na Snape'a, uśmiechając się leciutko i oblizując usta, przygryzała wargi. Nigdy nie była tak szczęśliwa jak dziś. On podszedł do niej i pocałował w czoło, mówiąc, że zobaczą się za kilka chwil. Uśmiechnął się tak szczerze i szeroko, że Hermiona wybałuszyła oczy ze zdziwienia. Takiego uśmiechu nie widziała jeszcze nigdy.
Podeszła do lustra ostatni raz. Zobaczyła swoje gładkie, eleganckie fale i wianek z pięknych niezapominajek i konwalii. Spojrzała na koronkową suknię, z imponującym wycięciem na plecach. Zerknęła ukradkiem na dłonie by po raz kolejny zachłysnąć się pięknem jej pierścionka zaręczynowego. Kiedy jej tata wszedł nieśmiało do pokoju, zobaczył najpiękniejszą kobietę na świecie, która była szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Zarumienione policzki, błysk w oczach, radość na ustach.
- Jesteś gotowa, córeczko?
- Tak, tato.
*
Harry Potter siedział w pierwszym rzędzie. W wielkim, białym namiocie w ogrodzie Nory. Ściął włosy, ogolił się, założył najbardziej eleganckie szaty jakie miał. Uśmiechał się, zagadywał siedzącą obok Lunę. Starał się być najlepszym przyjacielem.
Moment wejścia Hermiony był tak niespodziewany, że Harry niemal zadławił się haustem powietrza. Widział jej uniesioną wysoko głowę, jej dumę. Ona była dumna, że należała do Severusa Snape'a. Dumna tak bardzo, jak dumna może być kobieta. Przełknął głośno ślinę i spojrzał na swoje dłonie. Trzęsły się. Zerknął na Snape'a - patrzył na nią z tak ogromną miłością, że wydawało się to aż niewiarygodne. Człowiek, który zabijał, torturował, szpiegował, niszczył, gwałcił i nienawidził, służył Voldemortowi, brał udział w zbiorowych morderstwach na mugolach, modyfikował im pamięć, wykorzystywał i nie miał ani krzty litości, jednak potrafił kochać. Kochać mocniej, niż on. Mimo tego wszystkiego co zrobił - mimo kłamstw, uciekania i dręczenia, mimo braku szacunku, apodyktyczności, fascynacji czarną magią. Kochał. Hermiona podeszła do ołtarza, jej tata ucałował dłoń córki i przekazał ją Severusowi. Między dłońmi kochanków pojawiły się niewielkie iskierki. Luna zachichotała.
- Luna, o co chodzi?
- Tak się dzieje, kiedy mężczyzna złożył przysięgę małżeńską wcześniej niż w dniu ślubu. Musiał to zrobić nieświadomie.
- Lub całkowicie świadomie, bo to możliwe, prawda? - zapytał i poczuł, jak krew ucieka z jego ciała.
- Tak Harry, można to zrobić świadomie jak i bez większego zastanowienia.
Czyli ona.. czyli ona już była jego. Oficjalnie. On jej się oddał. Zaufał jej. Harry poczuł przypływ smutnej radości - wiedział, że Severus Snape, Mistrz Eliksirów, będzie dobrym mężęm.
- Harry, to już!
Nie wiedział, jak długo myślał, ale musiało to trwać kilka minut, bo Luna zwróciła mu uwagę. Podniósł wzrok.
- Hermiono Granger, czy świadoma swoich praw i obowiązków bierzesz tego oto Severusa Snape'a za swojego męża i ślubujesz mu wierność, miłość, opiekę w chwilach dobrych i złych? Czy przysięgasz trwać u jego boku dopóki śmierć Was nie rozłączy?
- Tak.
Harremu Potterowi serce pękło na pół. Severusowi Snape'owi na usta wtargnął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział świat. Oczy Hermiony Snape zaszły najszczerszymi łzami szczęścia, jakie kiedykolwiek spadły na ziemię.
Znowu ja, eh.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tego, jak ładnie piszesz o miłości. Nie w sposób oczywisty i nachalny, ale w subtelny, magiczny. Och, kocham to tak mocno, że płaczę razem z Harrym.